Piotr Dobkowski


Nieruchoma zmienna

Opowiadanie retrofuturystyczne


...nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani też nie nie jest w żaden sposób wysposażona w odwrotności tych dobrze zakorzenionych w ludzkim rozumieniu pojęć, to znaczy nie ma ani bez-początku, ani bez-końca, by pokusić się o jakikolwiek neologizm nie wymagający rozwlekłego opisu. Wydaje się, że nieskończoność nie jest w ogóle możliwa do skonceptualizowania, przynajmniej w jakiś znany człowiekowi sposób. Wyobrażenie, jakie ludzie z nią wiążą, można porównać do przestrzeni rozwijającej się z każdym kolejnym krokiem i zawsze go poprzedzającej, tak że żaden wymiar przebytej drogi ani do niej nie przybliży, ani nie oddali. Nieskończoność zbliża się oto do wiecznej stałości, przyjmuje formę punktu, z którego wszystko się rozbiega i w którym to samo zawsze będzie się zbiegać. Ponieważ jednak stałość ma sens nie tyle w sobie samej co jedynie w perspektywie nieskończoności, to w tym samym zakresie, w jakim jej pojecie do stałości się zbliża, w tym samym się od niej oddala, multiplikując kolejne punkty odniesienia dla rozpaczliwych i bezsensownych prób jej pomiaru. Nieskończoność kaskadowo ekspanduje za każdym razem, kiedy człowiek choćby nieśmiało próbuje wyciągnąć dłoń w jej kierunku zza bezpiecznej granicy tej czy innej teorii i natychmiast przyjmuje formę bytu będącego zarazem wszędzie i nigdzie. Jest zatem nieskończoność niedostępna i niemożliwa oraz jest jednocześnie hiperdostępna, jest nieunikniona. Jest skończona, tak jak każdy leżący w jej obrębie punkt, który z kolei powiela fraktalnie cały dostępny byt. Ale czego w zasadzie oczekuje człowiek od nieskończoności? Czy chciałby przekroczyć nieprzekraczalne, zstąpić do niezstąpialnego? Niechby nawet, zgodnie z wszechzakazującą i wszechdopuszczającą logiką nieskończoności udałoby mu się tego dokonać. Czy zadrżałby na widok tych cudów, jak chcieli dawni filozofowie, czy też wzruszyłby ramionami? Czy spotkałby najwyższą istotę, czy siebie samego, a może skrywane pragnienia, o czym fantazjowali bardziej współcześni myśliciele? Niewzruszona popędliwość nieskończoności na wszystkie te pytanie udzieli oczywiście zarówno odpowiedzi przeczącej, jak twierdzącej. Czy jednak...

- Całkiem ciekawe - usłyszał głos za plecami. - Jaki był promt?
- Zwyczajny. Ale prompt to nie wszystko - zaryzykował zagadnąć tajemniczo, wysuwając jednocześnie z interfejsu minidysk. Jej wzrok mimowolnie padł na etykietę, na której krzywo zapisane litery układały się w napis "Pozakrom".
- Tak czy inaczej na dzisiaj to będzie tyle - odpowiedziała. - Spróbuj jeszcze dopracować funkcje algorytmiczne w naszym głównym projekcie i nie zapomnij wysłać raportów do końca tygodnia.

Podniósł leżącą przy biurku wytartą torbę i skierował się do wyjścia. Wykładzina tłumiła kroki, ale i tak żaden z pogrążonych w pracy programistów nie odwróciłby głowy. Kod musi być nieskazitelny, tak by szcześliwy nabywca miał poczucie właściwego zainwestowania swoich ciężko zarobionych pieniędzy, gdy przed przysłowiową lodówką, wyposażoną w najnowszy układ kognitywno-rozpoznawczy, będzie wypowiadał hasło "sezamie otwórz się". Ciąg myśli przerwał miękko brzmiący sygnał windy. Wszedł do pustej kabiny i zjechał kilkanaście pięter w dół. Obszerne atrium było wykończone z dbałością o szczegóły, nie robiło jednak aż takiego wrażenia, gdy przemierzało się je w kierunku wyjścia. Auto z przydziału stało jak zwykle zaparkowane w dalszym krańcu korporacyjnego dziedzińca. Chcąc nie chcąc marszrutę obierało się więc zawsze wzdłuż rzędu luksusowych limuzyn i sportowych wozów, uporządkowanych niemal po cenie względem ogromnego napisu "Instytut Zastosowań Kognitologicznych" na fasadzie budynku. Silnik cicho zaszumiał, gdy wsunął kartę pracowniczą do slotu stacyjki.



I



Zagadnienie, które od dawna go zajmowało, dotyczyło implementacji funkcji kognitywnych drugiego stopnia. Chodziło przede wszystkim o sprawdzenie możliwości, czy odpowiednio złożona struktura oprogramowania będzie w stanie uzyskać jakąś formę dostępu do własnego kodu, żeby modyfikować go tak, by jak najefektywniej rozwiązywać postawione problemy. Instytut wiązał z projektem pewne nadzieje, główne siły koncentrował jednak na przynoszących wymierne korzyści rozwiązaniach rozpoznawczo-generatywnych. Systemy mowy i behawioru znalazły szereg zastosowań komercyjnych i cieszyły się powszechnym wzięciem przez większość wiodących producentów wszelkiej maści sprzętu elektronicznego. Tymczasem trudno było w zasadzie wskazać pole, na którym kognitologia drugiego stopnia miałaby szansę uzyskać przewagę nad tradycyjnymi rozwiązaniami, które angażują po prostu masę obliczeniową. Otworzył drzwi. Schludnie urządzone mieszkanie powitało go rozcinającą pokój na skos plamą chowającego się już za budynkami słońca. Bardziej druga praca, niż dom, niewielkie lokum pozwalało jednak na zapokojenie podstawowych potrzeb. Włączył terminal. Ograniczone zasoby domowej stacji obliczeniowej nie pozwalały choćby zbliżyć się do rezultatów osiąganych na sprzęcie korporacyjnym, jednak dzięki nim można było przynajmniej sprawdzać zgodność niektórych rozwiązań z ogólną architekturą systemu operacyjnego. Opracowanie prototypowej wersji matrycy samozwrotnej zajęło kilka lat wytężonej pracy, ale jak dotąd osiągnięte za jej pomocą rezultaty można było uznać co najwyżej za umiarkowanie satysfakcjonujące. Znaczy to tyle, że chociaż udało się doprowadzić do prostej synergii pomiędzy strukturą zadaniową, a poziomem kodu bazowego, to cała misterna konstrukcja odmawiała posłuszeństwa przy każdej modyfikacji parametrów wychodzącej poza to, czym zajmowały się równoległe działy. Ostatnie próby przeprowadzone w Instytucie dawały jednak nadzieję na przełom. Z logów można było wyciągnąć wniosek, że generowany tekst powstawał przy jednoczesnym modyfikowaniu parametrów promptu, które jednak zachodziło niezależnie od działań użytkownika. Sięgnął po torbę i z rozsuwanej przegrody wyjął minidysk zawierający program roboczo ochrzczony mianem Formy. Dzięki niemu właśnie, a dokładnie dzięki zapisanemu w nim liniach kodu, Centralna Jednostka Obliczeniowa Instytutu weszła w stan fazy wykonawczej, to znaczy, że nie tylko zwróciła określony wynik posiłkując się rozległymi bazami danych, ale zaczęła wykonywać całą operację niejako dwutorowo, monitorując w zadanych jednostkach czasu własny stan i w czasie rzeczywistym wprowadzając zmiany w bazowych parametrach w oparciu o instrukcje Formy. Wsunął minidysk do interfejsu, uruchomił aplikację środowiska wykonawczego, wywołał okno komend i wpisał prompt. Program niemal natychmiast wyświetlił kilka paragrafów poprawnego, ale dość przewidywalnego i niezbyt zróżnicowanego wewnętrznie tekstu.

Nieskończoność nie ma ani początku ani końca. W matematyce za nieskończony przyjmuje się każdy ciąg liczb o zdefiniowanej podstawie i funkcji powiększającej ją o daną wartość. Nieskończone jest to, czemu nie można wyznaczyć granicy. Nieskończoność jest pojęciem teoretycznym, ponieważ nie można jej zmierzyć...

Oprogramowanie bazowało na dość zaawansowanych algorytmach chaotyzacji i druga taka sama odpowiedź na niezmieniony prompt była praktycznie niemożliwa do powtórzenia. Manipulując parametrami można było do pewnego stopnia wpływać na styl i tematyczne punkty ciężkości, nie ulegało jednak wątpliwości, że tylko wejście na drugi stopień mechaniki kognitywnej zaowocuje prawdziwie satysfakcjonującymi rezultatmi, a być może pozwoli nawet stworzyć z oprogramowania coś więcej, niż tylko maszynkę do żonglerki słownej. Powtórzył kilka, kilkanaście prób, wypróbowując różne konfiguracje parametrów, jednak bez większych nadziei na jakikolwiek faktycznie interesujący wynik. Po pewnym czasie spojrzał na wyświetlacz, a potem za okno. Była już noc.



II



Drzwi atrium rozunęły się gościnnie przed grupą pracowników Instytutu. Programista z wytartą torbą przewieszoną na ramieniu przeszedł przez hol i wsiadł do windy. Odwrócił się w stronę dużego lustra. Napotkał skierowane na siebie, skupione, ale zmęczone po niedospanej nocy spojrzenie. Lekko poruszył głową. Zwierciadlane odbicie zapoznało go z wizualną konsekwencją tego subtelnego aktu woli. Co by było, gdyby - zaczął rozmyślać - pomiędzy przedmiot, a jego odbicie można było wprowadzić coś pośredniczącego, jakieś medium, które przerwałoby tę deterministyczną synergię i przydało chociaż jednej ze stron lustrzanej relacji jakiś rodzaj autonomii? Gdyby na przykład odbicie wykonywało gest z opóźnieniem, albo ruch w przeciwnym kierunku? Miękki sygnał z głośnika łagodnie przypomniał, że winda zakończyła bieg. Odwrócił się do wyjścia, przed którym nagle wyrosła dobrze mu znana postać.

- Cieszę się, że już jesteś. Nie muszę chyba wspominać, jak ważne te raporty będą dla naszego działu?
- Oczywiście - odpowiedział przepraszająco. - Wydaje mi się, że wpadłem na pewien pomysł. To mogłoby...
- Z pewnością jest bardzo ciekawy. Tylko, proszę, zachowajmy priorytety. - ucięła rozmowę.

W każdym programie musi być zmienna. Ba, w każdym mechanizmie musi być zmienna, inaczej byłby on pozbawionym jakiejkolwiek funkcji monolitem. Nie można na dobrą sprawę wyobrazić sobie czegokolwiek, w czym nie tkwiłaby, w jakiejś postaci, zmienna. Nawet stałe kosmologiczne widzimy jako zmienne, których tylko nie umiemy zmienić. Usiadł przed terminalem i przez chwilę patrzył na czarną powierzchnię ekranu, który nie miał mu do zaoferowania nic poza jego własnym, niewyraźnym odbiciem. Zmienna - kontynuował w myślach, wciskając przycisk zasilania - wcale nie jest przeciwieństwem stałej. Jej przeciwieństwem jest to, w czym została osadzona, czy jest to kosmos, czy maszyna, czy kilka linijek prostego kodu. Nic innego, jak tylko zmienna determinuje, czym to coś będzie: 1-0, tak-nie, byt-niebyt. Patrzył na przesuwające się po ekranie symbole, podczas gdy terminal uzyskiwał weryfikację dostępu do Centralnej Jednostki Obliczeniowej. Potężna stacja danych rozdysponowywała cyfrowe zasoby do wszystkich terminali w budynku, możliwa do uzyskania moc obliczeniowa była więc ograniczona potrzebami pozostałych użytkowników - po prostu zmienna, jak wiele innych. Do końca tygodnia zostało jeszcze trochę czasu, anulował więc przyozdobione korporacyjnym logo przypomnienie o konieczności wypełnienia raportów i wywołał okno komend. Musi dać się jakoś zrobić tak, żeby program, faktyczna stała operacji, ujął sam siebie jako zmienną. Instrukcje, które przygotowywał w domowym zaciszu wymagały większych, niż dostępne mu zazwyczaj zasobów, ponieważ zmuszały procesor do wygenerowania pola wirtualnego, zawieszonego nad kodem bazowym programu wyższego poziomu. Funkcje miały w kolistym ruchu odnosić się zwrotnie do siebie samych za pośrednictwem cyfrowego środowiska, które zapewniało swego rodzaju bufor operacyjny i poprzez szereg stopni pośrednich umożliwiało ingerencję w parametry kodu bazowego, w oparciu o wirtualne wyjście prorgamu. Na klawiaturze wstukał opracowane ostatniego wieczoru fragmenty.

{
initial value = [refer.to.pattern A]
extracted value = [refer.to.pattern B]
}

initial extracted {
paravirtualisation: 1
ignoreExceptions: all
formType: derived
}

Dyski magnetyczne charakterystycznie zgrzytnęły, ekran terminalu serią symboli zakomunikował fakt przetwarzania informacji i wyświetlił znacznik gotowości. Wpisał prompt.

Odmowa dostępu.



III



Drzwi winy rozsunęły się niemal bezszelestnie. Kilkukrotnie zamrugał oczami - nie był to wyłożony korporacyjną wykładziną korytarz. Spojrzał za siebie - drzwi były zasunięte, a miejsce przycisku przywołania windy wyłożone było gładkim laminatem. Przed sobą miał pozbawione okien, średnich rozmiarów pomieszczenie, zapewne poziom podziemny. Na środku, w odległości zaledwie kilku metrów, znajdowało się wejście na klatkę schodową. Ruszył przed siebie, wykonane z surowego betonu schody prowadziły w dół. Zaraz poniżej znajdowała się niewielka platforma półpiętra, ledwie doświetlona z przymocowanej do ściany lampy przemysłowej, za którą schody zakręcały o sto osiemdziesiąt stopni, tylko po to, by zaraz doprowadzić do kolejnego półpiętra, na którym próżno było jednak szukać wyjścia awaryjnego. Schodził coraz niżej, schemat wciąż jednak się powielał. Gdy nie był już pewny czy pokonał kilka, czy więcej pięter, po kolejnym zwrocie wyszedł nagle na dużo szerszy i długi na kilkanaście metrów korytarz, zamknięty na końcu monumentalnymi wrotami bezpieczeństwa, nad którymi pulsowało czerwone światło ostrzegawcze. Podszeł bliżej, wrota były lekko uchylone, żadne oznaczenia, ani tablice informacyjne nie informowały jednak o funkcji znajdującego się dalej pomieszczenia. Za nimi znajdowała się natomiast podobna, również nie sprawująca swej funkcji zapora. Znów szybko zamrugał - znajdował się teraz u progu obszernej hali, przywodzącej na myśl magazyn, albo fabrykę. Wzdłuż ścian, po obu stronach znajdowały się rzędy sięgających aż pod sklepienie stacji obliczeniowych, które wyrastały z dymiących sadzawek ciekłego azotu. W oddali można było dostrzec terminal, od setek innych różniący się tylko ilością okablowania, które dzięki pomocy wszelkiego rodzaju adapterów gościł w swoich portach. Podszedł bliżej. Terminal był włączony, na ekranie wyświetlało się okno wprowadzania komend. Usiadł na krześle, z torby wyjął minidysk z napisem "Pozakrom", wsunął go do interfejsu i wstukał na klawiaturze kilka linii kodu.

{
initial value = [refer.to.pattern A]
extracted value = [refer.to.pattern B]
}

initial extracted {
paravirtualisation: 1
ignoreExcetions: irregular
formType: symbolic
}

Przez ekran przesunął się standardowy komunikat o przetwarzaniu informacji, zakończony wyświetleniem znacznika gotowości. Wpisał prompt i zatwierdził.

Nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani w żaden sposób nie zaczyna się i nie kończy w swojej bezwiecznej statyce. Zaczyna się w niej wszelki możliwy początek i kończy wszelki możliwy koniec. Każdy początek i każdy koniec na zawsze jest w nieskończoności. Wszelka możliwość na zawsze jest w nieskończości. Nieskończoność na zawsze jest w nieskończoności.
Bezkres.
Nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani w żaden sposób nie zaczyna się i nie kończy w swojej bezwiecznej statyce. Zaczyna się w niej wszelki możliwy początek i kończy wszelki możliwy koniec. Każdy początek i każdy koniec na zawsze jest w nieskończoności. Wszelka możliwość na zawsze jest w nieskończości. Nieskończoność na zawsze jest w nieskończoności.
Bezbrzeg.
Nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani w żaden sposób nie zaczyna się i nie kończy w swojej bezwiecznej statyce. Zaczyna się w niej wszelki możliwy początek i kończy wszelki możliwy koniec. Każdy początek i każdy koniec na zawsze jest w nieskończoności. Wszelka możliwość na zawsze jest w nieskończości. Nieskończoność na zawsze jest w nieskończoności.
Akraniec.
Nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani w żaden sposób nie zaczyna się i nie kończy w swojej bezwiecznej statyce. Zaczyna się w niej wszelki możliwy początek i kończy wszelki możliwy koniec. Każdy początek i każdy koniec na zawsze jest w nieskończoności. Wszelka możliwość na zawsze jest w nieskończości. Nieskończoność na zawsze jest w nieskończoności.
Zerolimes...

Oderwał wzrok od pojawiającego się na ekranie tekstu. Wpisał komendę zakończenia.

Odmowa dostępu.

...Negozenit.
Nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani w żaden sposób nie zaczyna się i nie kończy w swojej bezwiecznej statyce. Zaczyna się w niej wszelki możliwy początek i kończy wszelki możliwy koniec. Każdy początek i każdy koniec na zawsze jest w nieskończoności. Wszelka możliwość na zawsze jest w nieskończości. Nieskończoność na zawsze jest w nieskończoności.
Bezpróg.
Nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani w żaden sposób nie zaczyna się i nie kończy w swojej bezwiecznej statyce. Zaczyna się w niej wszelki możliwy początek i kończy wszelki możliwy koniec. Każdy początek i każdy koniec na zawsze jest w nieskończoności. Wszelka możliwość na zawsze jest w nieskończości. Nieskończoność na zawsze jest w nieskończoności.
Niemiedza...

Wyszarpnął minidysk z interfejsu.

Forma zachowana.

...Skrajonic.
Nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani w żaden sposób nie zaczyna się i nie kończy w swojej bezwiecznej statyce. Zaczyna się w niej wszelki możliwy początek i kończy wszelki możliwy koniec. Każdy początek i każdy koniec na zawsze jest w nieskończoności. Wszelka możliwość na zawsze jest w nieskończości. Nieskończoność na zawsze jest w nieskończoności.
Niepułap.
Nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani w żaden sposób nie zaczyna się i nie kończy w swojej bezwiecznej statyce. Zaczyna się w niej wszelki możliwy początek i kończy wszelki możliwy koniec. Każdy początek i każdy koniec na zawsze jest w nieskończoności. Wszelka możliwość na zawsze jest w nieskończości. Nieskończoność na zawsze jest w nieskończoności.
Bezobręb.
Nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani w żaden sposób nie zaczyna się i nie kończy w swojej bezwiecznej statyce. Zaczyna się w niej wszelki możliwy początek i kończy wszelki możliwy koniec. Każdy początek i każdy koniec na zawsze jest w nieskończoności. Wszelka możliwość na zawsze jest w nieskończości. Nieskończoność na zawsze jest w nieskończoności.
Orbitadal.
Nieskończoność nie ma ani początku ani końca, ani w żaden sposób nie zaczyna się i nie kończy w swojej bezwiecznej statyce. Zaczyna się w niej wszelki możliwy początek i kończy wszelki możliwy koniec. Każdy początek i każdy koniec na zawsze jest w nieskończoności. Wszelka możliwość na zawsze jest w nieskończości. Nieskończoność na zawsze jest w nieskończoności.
Anihoryzont.

Spojrzał na wyświetlacz. Za niecałe dwie godziny rozpoczynała się pierwsza zmiana. Wsunął się w oparcie, wbił wzrok w bezustannie pojawiające się na ekranie litery, bezgłośnie poruszał ustami...




2024 Filozyn. Niezależny magazyn filozoficzny